Egipt - Rosyjska dusza

Idź do spisu treści

Menu główne:

Egipt

Mikołaj Gumilew

Египет
Николай Гумилёв

Как картинка из книжки старинной,
Услаждавшей мои вечера,
Изумрудные эти равнины
И раскидистых пальм веера.

И каналы, каналы, каналы,
Что несутся вдоль глиняных стен,
Орошая Дамьетские скалы
Розоватыми брызгами пен.

И такие смешные верблюды,
С телом рыб и с головками змей,
Как огромные, древние чуда
Из глубин пышноцветных морей.

Вот каким ты увидишь Египет
В час божественный трижды, когда
Солнцем день человеческий выпит
И, колдуя, дымится вода.

К отдаленным платанам цветущим
Ты приходишь, как шел до тебя
Здесь мудрец, говоря с Присносущим,
Птиц и звезды навек полюбя.

То вода ли шумит безмятежно
Между мельничных тяжких колес,
Или Апис мычит белоснежный,
Окровавленный цепью из роз?

Это взор благосклонный Изиды
Иль мерцанье встающей луны?
Но опомнись! Растут пирамиды
Пред тобою, черны и страшны.

На седые от мха их уступы
Ночевать прилетают орлы,
А в глубинах покоятся трупы,
Незнакомые с тленьем, средь мглы.

Сфинкс улегся на страже святыни
И с улыбкой глядит с высоты,
Ожидая гостей из пустыни,
О которых не ведаешь ты.

Но Египта властитель единый,
Уж колышется Нильский разлив
Над чертогами Елефантины,
Над садами Мемфиса и Фив.

Там, взглянув на пустынную реку,
Ты воскликнешь: «Ведь это же сон!
Не прикован я к нашему веку,
Если вижу сквозь бездну времен.

«Исполняя царевы веленья,
Не при мне ли нагие рабы
По пустыням таскали каменья,
Воздвигали вот эти столбы?

И столетья затем, не при мне ли,
Хороводы танцующих жриц
Крокодилу хваления пели,
Перед Ибисом падали ниц?

И томясь по Антонии милом,
Поднимая большие глаза,
Клеопатра считала над Нилом
Пробегающие паруса".

Но довольно! Ужели ты хочешь
Вечно жить средь минувших отрад?
И не рад ты сегодняшней ночи,
И сегодняшним травам не рад?

Не обломок старинного крипта
Под твоей зазвеневший ногой,
Есть другая душа у Египта
И торжественный праздник другой.

Точно дивная Фата-Моргана,
Виден город у ночи в плену,
Над мечетью султана Гассана
Минарет протыкает луну.

На прохладных открытых террасах
Чешут женщины золото кос,
Угощают подруг темноглазых
Имбирем и вареньем из роз.

Шейхи молятся, строги и хмуры,
И лежит перед ними Коран,
Где персидские миниатюры,
Словно бабочки сказочных стран.

А поэты скандируют строфы,
Развалившись на мягкой софе,
Пред кальяном и огненным кофе
Вечерами в прохладных кафе.

Здесь недаром страна сотворила
Поговорку, прошедшую мир:
- Кто испробовал воду из Нила,
Будет вечно стремиться в Каир. -

Пусть хозяева здесь - англичане -
Пьют вино и играют в футбол,
И Хедива в высоком Диване
Уж не властен святой произвол!

Пусть! Но истинный царь над страною
Не араб и не белый, а тот,
Кто с сохою иль с бороною
Черных буйволов в поле ведет.

Хоть ютится он в доме из ила,
Умирает, как звери в лесах,
Он любимец священного Нила
И его современник - феллах.

Для него ежегодно разливы
Этих рыжих всклокоченных вод
Затопляют богатые нивы,
Где тройную он жатву берет.

И его ограждают пороги
Полосой острогрудых камней
От нежданной полночной тревоги,
От коротких нубийских мечей.

А ведь знает и коршун бессонный:
Вся страна - это только река,
Окаймленная рамкой зеленой
И другой, золотой, из песка.

Если аист задумчивый близко
Поселится на поле твоем,
Напиши по-английски записку
И ему привяжи под крылом.

И весной на листе эвкалипта,
Если аист вернется назад,
Ты получишь привет из Египта
От веселых феллашских ребят.


Egipt
Przekład: Tadeusz Rubnikowicz

Jak obrazek z książeczki dziecinnej,
Którą wciąż jeszcze w zbiorach swych mam,
Syci wzrok szmaragd dali równinnej
I wachlarze puszących się palm.

I kanały, kanały, kanały,
Wzdłuż glinianych pluskają się ścian,
I Damietskie nurzają się skały
W pobielałych, jak śnieg, bryzgach pian.

I wielbłądy, prześmieszne wprost stwory
Z ciałem ryb i wężowy kształt łbów,
Jak ogromne, pradawne potwory
Które z głębin ruszają na łów.

Takim Egipt przed tobą odkryje
Gdy wieczorny zapowie się chłód,
Kiedy dzień ludzki słońce wypije
I, czarując, mgła spłynie znad wód.

Gdzie platanów jest gaj oddalony
Idziesz tak, jak przed tobą szedł tu
Mędrzec, tocząc z Przedwiecznym rozmowy,
Pragnąc zgłębić, jak nie dać się złu.

To pogodny szum koła młyńskiego
Które w bryzgi obleka, jak w kurz,
Czy muczenie Apisa białego,
Skrwawionego, bo łańcuch ma z róż?

Czy to czułe spojrzenie Izydy,
Czy też księżyc nam mruga zza chmur?
Oprzytomniej! Spójrz tam, piramidy
Czarne, straszne, podobne do gór.

Na zsiwiałe od mchu ich występy
Lecą orły gotowe na sny,
A w czeluściach spoczywa trup wstrętny,
Niepodatny na gnicie, wśród ćmy.

Sfinks przyczaił na straży świątyni
I z uśmiechem spogląda na świat,
Oczekując na gości z pustyni,
Tych, po których zaginął już ślad.

Lecz wciąż władca Egiptu jedyny,
Delta Nilu, co daje mu chleb,
Nad zamkami spod Elefantyny,
Nad sadami spod Memfis i Teb.

Tam, spojrzawszy na rzekę pustynną,
Krzykniesz: „Sen taki zdarza się raz!
Nie ma władzy współczesność nade mną,
Skoro widzę przez przestrzeń i czas.

Wykonując królewskie życzenie,
Czyż nie przy mnie niewolny ten lud
Po pustyniach przeciągał kamienie,
Wznosząc, tu oto, za cudem cud?

Czyż nie przy mnie, przed wielu wiekami
Tłum westalek tańcował nie raz,
Krokodyla uwielbiał śpiewami,
Przed Ibisem upadał na twarz?

I gnębiona tęsknotą za miłym
Antoniuszem, podnosząc swój wzrok,
Kleopatra liczyła nad Nilem
Żagle statków, od świtu po zmrok”.

Dość! Te czasy się dawno skończyły.
Czy chcesz żyć wśród minionych już spraw?
Czy dzisiejsza noc tobie niemiła
I nie miły dzisiejszy szum traw?

Nie odłamkiem z tych krypt, które kruszą,
Co rozdzwonił się u twoich nóg,
Egipt drugą, ciekawą ma duszę,
Nią zachwycić się też będziesz mógł.

Jak przedziwna wprost fata Morgana,
Miasto płynie przez noc pełną snów,
Nad meczetem sułtana Hassana
Minaretem skaleczył się nów.

Złoto włosów niewiasty szczotkują
Na przewiewnych tarasach, i wraz
Przyjaciółki imbirem częstują,
Dżemem z róż osładzają swój czas.

Lecz dla szejków czas modłów ponury,
Koran, myśli nabożnych ich stróż,
Perskich mistrzów w nim są miniatury,
Jak niezwykłe motyle zza mórz.

A poeci, natury nieczystej,
Rozwaleni na sofach, aż wstyd,
Przy nargili i kawie ognistej       
W kawiarenkach się bawią po świt.

W tym przysłowiu poręka się kryje,
Które dawno obiegło już świat:  
- Kto raz z Nilu się wody napije,
Do Kairu powróci znów rad.

Niech angielscy panowie i panie
Piją wino, promując swój styl,
Kedywowi w wysokim Divanie
Tę nieprawość ukrócić, brak sił!

Dość! W tym kraju prawdziwym władyką
Nie jest Arab lub biały, a ten,
Który z sochą lub tylko z motyką
Na swe pole wychodzi co dzień.

Choć bytuje on w błotnej lepiance,
Lecz na dolę nie skarży się złą,
On jest Nilu świętego wybrańcem,
I fellachem – od wieków go zwą.

To dla niego, coroczne wylewy
Tych rudawych, kłębiących się wód
Nawadniają bogate zasiewy,
Plon potrójny nagrodą za trud.

I dla niego zbawieniem są progi
Z ostrokątnych, piętrzących się skał,
Nie zgotuje Nubijczyk mu trwogi,
Kiedy z mieczem tu wpaść będzie chciał.

Widzi kania, szybując nad ziemią:
Kraj - to rzeka i zbiór wysp, i łach
Obramionych soczystą zielenią,
A za nimi, już sam tylko piach.

Kiedy bocian, uroczy jegomość
Będzie wracać jesienią w ten kraj,
Po angielsku zredaguj wiadomość
I pod skrzydło swój liścik mu daj.

A na wiosnę, być może się zdarzy,
Jeśli bocian powróci zza wód,
Pozdrowienie z Egiptu przekaże
Fellachowski, wesoły ten lud.


 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego