Menu główne:
Cygański wóz
Tadeusz Rubnikowicz
Dziś już nie ma was, nastał inny czas,
Nowych dróg tabor już nie przeciera.
Tęskni za nim las, tęskni szosy pas,
Cygan także z tęsknoty umiera.
W małym miasteczku, gdzie podwórze zagracone,
Cygański wóz dożywał swoich dni
I tylko w ciche, jasne noce księżycowe,
Przeżywał jeszcze raz nieziemskie sny.
Znów na polanie, przy ognisku odpoczywał,
Zachwycał się kojącym szumem drzew,
W dalekich gwiazdach wróżb pomyślnych wypatrywał,
Usypiał pod cygański, rzewny śpiew.
O szarym świcie, nową drogę wynajdywał,
Wspomagał go przyjaznym rżeniem koń,
Na szlaku sprawnie przeciwności pokonywał,
Czy drogi kurz, czy brodu chłodną toń.
Szara codzienność na podwórzu zagraconym,
A w niej Cyganka i jej siwy mąż.
Bolą wspomnienia, żal za życiem utraconym
I stare koła w miejscu stoją wciąż.
Dawnych wędrówek aura wokół się roztacza,
Podrostek gadzio, jej wyczuwa moc.
Z kartek papieru konie tnie, i konie skaczą,
I o nich, wóz zaczyna śnić co noc.
Tożsama dusza, wozu, konia i Cygana,
Jak kiedyś, rozumieją się bez słów,
Cyganka z farbą złotą wóz odwiedza z rana
I dawną świetność chce mu wrócić znów.
Słoneczny ranek na podwórzu zagraconym,
Pokrycie kozła gładzi czuła dłoń,
Cyganka boki wozu zdobi szlaczkiem nowym,
A Cygan mu daruje fajki woń.
Na szlaczku konie o rozwianych złotych grzywach,
Nad kozłem dwa rumaki krzeszą skry.
Cygan łzę otarł, wspomniał koni urodziwych,
Cygance, ręka z pędzlem, dziwnie drży.
Ech wy, koniki złote, sercem malowane,
Ożyjcie i zabierzcie w tabor mnie -
Niech wróci rzeka, las i drogi niezbadane…
I wóz się znów pogrążył w cichym śnie.