O mnie - Rosyjska dusza

Idź do spisu treści

Menu główne:

O mnie

Słyszałem kiedyś, że serce człowieka zostaje tam, gdzie się urodził i gdzie spędził dzieciństwo. Urodziłem się w 1947 roku w pobliżu miejscowości Hermanowicze na Białorusi i mieszkałem do 1958 roku, tj. do czasu wyjazdu do Polski. Na zawsze w mojej pamięci pozostanie otoczony sadem domek z bali, kryty strzechą, stojący na wzniesieniu tuż pod lasem, ogromne, błękitne pola kwitnącego lnu - latem i szerokie, zaśnieżone połacie – zimą. I jeszcze coś, co odbiło się na tym, co robię dziś – rosyjskie piosenki. Nie mieliśmy wówczas radia, ale mieliśmy rozśpiewany naród. Każda „wieczorynka” i wszystkie miłe spotkania, obojętnie z jakiej okazji,  były okraszane  pięknymi, rosyjskimi piosenkami, jak to określiłbym dziś – szczypiącymi duszę. To, że byłem dzieckiem, nie przeszkadzało mi w pełnym zanurzeniu się w ich nastroju. Pamiętam, że romans „Что так жадно глядишь на дорогу” wywoływał we mnie dziwne uczucie, często biegłem na żwirową drogę prowadzącą do sąsiedniej miejscowości i potrafiłem bawić się tam godzinami, w wyobraźni widząc pędzącą trojkę. Godzinami potrafiłem przesiadywać u ciotki, która miała patefon i cierpliwie, z wyraźną przyjemnością nakręcała go i "puszczała” mi piosenki, niektóre po kilka razy.

W Polsce, moja rodzina znalazła swoje miejsce w Świebodzicach, gdzie mieszkam do dziś. Tu, spędziłem resztę dzieciństwa, wszedłem w dorosłość, zdobyłem wykształcenie, chociaż wcale nie humanistyczne, a techniczne, co nie przeszkodziło w przepracowaniu wielu lat w Urzędzie Miejskim, z którego w 2003 roku przeszedłem na wcześniejszą emeryturę. I to był rok przełomowy w moim życiu. Nie wiedząc, co począć z nadmiarem czasu, zabrałem się za „tłumaczenie” na język polski rosyjskich książek. Na pierwszy rzut poszła: „Wolf Messing. Widzący przez czas” – Eduarda Wołodarskiego, która ukazała się w wydawnictwie Planeta związanym z Fundacją Nautilus. Ktoś może spyta, skąd dziecko, które wyjechało niegdyś z Białorusi może tak dobrze znać język rosyjski?  I tu, może zadziwię niejednego, swój ogromny wkład miały rosyjskie piosenki. Słuchałem ich przez całe swoje życie. Pamiętam, jak pierwszy raz usłyszałem „Оренбургский пуховый платок” w wykonaniu Ludmiły Zykinej – stałem w drzwiach jak zaczarowany. Uczyłem się wtedy w wieczorowej szkole zawodowej i spóźniłem się na lekcję, bo wychodziłem w ostatniej chwili. A język? Do dziś mam śpiewną, rosyjską wymowę i ktoś, kto dobrze się wsłucha, określi bezbłędnie, że pochodzę ze Wschodu.

Moment, w którym zjawiła się nieodparta chęć przekładania na język polski romansów, ballad, piosenek i wierszy, przyszedł w chwili, gdy usłyszałem stary romans „Твои глаза подобны морю” w wykonaniu Piotra Nalicza. Przekład wysłałem artystce, o pięknej rosyjskiej duszy, Pani Fainie Nikolas z myślą, że może kiedyś go wykorzysta. Każdy człowiek potrzebuje potwierdzenia, że to co robi, jest dobre i Pani Faina stała się dla mnie Kimś, kto utwierdził w przekonaniu, że powinienem to robić nadal. Ogromne dzięki Jej za to. Powiązała mnie również z Panią Swietłaną Kowalewą, moskiewską poetką, której lirykę wykorzystuje w swoim repertuarze, a której wiersze są mi bardzo bliskie ze względu na tematykę
.

Język rosyjski, pomimo tego, że nie posługuję się nim na co dzień, bo moja rodzina go nie zna, jest jakby w mojej krwi i pozostanie do śmierci. Dzięki niemu, jest jeszcze ktoś bardzo mi bliski, o kim nie mogę nie wspomnieć – to pisarz Andriej Astachow, mieszkający w dalekim Uljanowsku.

Gdyby ktoś z Czytelników chciał się ze mną skontaktować, podaję adres e-mailowy
Zapraszam również na moją  stronę
www.fantastyka.nets.pl

 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego