Pieśń o minstrelu i królu - Rosyjska dusza

Idź do spisu treści

Menu główne:

Pieśń o minstrelu i królu

Mikołaj Gumilew

Песня о певце и короле
Николай Гумилев

Мой замок стоит на утесе крутом
В далеких, туманных горах,
Его я воздвигнул во мраке ночном
С проклятьем на бледных устах.

В том замке высоком никто не живет,
Лишь я его гордый король,
Да ночью спускается с диких высот
Жестокий, насмешливый тролль.

На дальнем утесе, труслив и смешон,
Он держит коварную речь,
Но чует, что меч для него припасен,
Не знающий жалости меч.

Однажды сидел я в порфире златой,
Горел мой алмазный венец,
И в дверь постучался певец молодой,
Бездомный бродячий певец.

Для всех, кто отвагой и силой богат,
Отворены двери дворца;
В пурпуровой зале я слушать был рад
Безумные речи певца.

С красивою арфой он стал недвижим,
Он звякнул дрожащей струной,
И дико промчалась по залам моим
Гармония песни больной.

"Я шел один в ночи беззвездной 9/8
В горах с уступа на уступ
И увидал над мрачной бездной,
Как мрамор белый, женский труп.

Влачились змеи по уступам,
Угрюмый рос чертополох,
И над красивым женским трупом
Бродил безумный скоморох.

И смерти дивный сон тревожа,
Он бубен потрясал в руке,
Над миром девственного ложа
Плясал в дурацком колпаке.

Едва звенели колокольца,
Не отдаваяся в горах,
Дешевые сверкали кольца
На узких сморщенных руках.

Он хохотал, смешной, беззубый,
Скача по сумрачным холмам,
И прижимал больные губы
К холодным девичьим губам.

И я ушел, унес вопросы,
Смущая ими божество,
Но выше этого утеса
Не видел в мире ничего".

Я долее слушать безумца не мог,
Я поднял сверкающий меч,
Певцу подарил я кровавый цветок
В награду за дерзкую речь.

Цветок зазиял на высокой груди,
Красиво горящий багрец...
"Безумный певец, ты мне страшен, уйди".
Но мертвенно бледен певец.

Порвалися струны, протяжно звеня,
Как арфу его я разбил
За то, что он плакать заставил меня,
Властителя гордых могил.

Как прежде, в туманах не видно луча,
Как прежде, скитается тролль.
Он, бедный, не знает, бояся меча,
Что властный рыдает король.

По-прежнему тих одинокий дворец,
В нем трое, в нем трое всего:
Печальный король, и убитый певец,
И дикая песня его.


Pieśń o minstrelu i królu
Przekład: Tadeusz Rubnikowicz

Zamek mój stoi na skale wysokiej
W górach dalekich i mglistych,
Sam go wznosiłem wśród nocy głębokiej
Z klątwą na ustach bezkrwistych.

W zamku nikt inny zamieszkać nie może,
Bo żyję tu ja, dumny król,
Ale nocami, nim zbudzą się zorze
Pojawia się zły, śmieszny troll.

Stoi na stoku, tchórzliwy, komiczny,
Mową perfidną mnie złości,
Wie, że zagraża mu miecz obosieczny,
Miecz nie znający litości.

Kiedyś siedziałem na tronie ze złota,
Lśnił brylantami mój wieniec,
Minstrel młodziutki zastukał we wrota,
Biedny, bezdomny młodzieniec.

Dla tych, dla których odwaga jest cnotą,
Zamek gościny udziela;
W sali różowej słuchałem z ochotą
Mowy szalonej minstrela.

Z harfą czarowną on stał nieruchomo,
Brzęknął drżącymi strunami
I rozdzwoniła się sala zamkowa
Krew mrożącymi tonami.

„Samotnie nocą podążałem,
Z góry na górę biegł mój trop
I nad urwiskiem napotkałem,
Jak marmur biały, żeński trup.

Skupiska węży tam widziałem,
Ponury oset ranił twarz
I nad przepięknym żeńskim ciałem
Upiorny kuglarz trzymał straż.

Bębenkiem sen śmiertelny trwożąc
Rytmikę wybijała dłoń,
Nad ciszą dziewiczego łoża
W błazeńskiej czapce tańczył on.

Pobrzękiwały cicho dzwonki,
I cisza zalegała w krąg,
Tanie świeciły się pierścionki
Na pomarszczonych kiściach rąk.

Chichotał, śmieszny i bezzębny
I skakał wciąż z piargu na piarg,
Przyciskał swoją chorą gębę
Z lubością, do panieńskich warg.

Odszedłem, o nic nie pytałem,
Za sobą chciałem zatrzeć ślad,
Zagadki większej nie spotkałem
Niż ta, chociaż schodziłem świat”

Słuchać szaleńca straciłem ochotę,
Miecz połyskliwy uniosłem
I minstrelowi wręczyłem nagrodę,
Kwiat za opowieść nieznośną.

Kwiat się rozjarzył na piersi krwotocznie,
Pięknie zapłonął rumieniec...
„Odejdź, bezmyślny minstrelu, niezwłocznie”.
Lecz trupio-blady młodzieniec.

Struny wydały swój jęk pożegnania,
Gdy jego harfę rozbiłem
Za to, że zmusił do łez przelewania
Władcę, na dumnych mogiłach.

Znowu stok góry we mgle niewidoczny,
Jak dawniej wałęsa się troll.
Boi się miecza i nie wie widocznie,
Że władczy mazgai się król.

Zamek jak dawniej spokojem spowity,
W nim trójka, wprost idealna:
Król przygnębiony i minstrel zabity,
I jego pieśń absurdalna.

 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego