Piosenka o niczym - Rosyjska dusza

Idź do spisu treści

Menu główne:

Piosenka o niczym

Muzyczny salon

Faina Nicolas
Piosenka o niczym

Rosyjskie radio, nadające w języku angielskim, postanowiło w 1980 roku ustalić, które trzy rosyjskie piosenki, słuchacze różnych krajów uważają za najpopularniejsze na świecie. Rezultat, myślę, nikogo nie zdziwi: „Katiusza”, „Kalinka” i „Podmoskiewskie wieczory”.

Popularności „Podmoskiewskim wieczorom” może pozazdrościć każdy utwór muzyczny. Melodia została zapisana w księdze rekordów Guinnessa, jako wykonywana najczęściej. Rosyjska radiostacja „Majak” wykorzystywała ją w charakterze swojego znaku wywoławczego i  w ponad pięćdziesięcioletniej  działalności zabrzmiała ona ponad milion razy! Ale, jak to często przytrafia się fenomenom, początkowe losy piosenki były skomplikowane. Mogli jej nie usłyszeć nie tylko na świecie, ale nawet w Związku Radzieckim.
Okoliczności napisania piosenki były bardzo prozaiczne: w okresie od 5 do 16 sierpnia 1956 roku w Moskwie miała odbyć się I Letnia Spartakiada Narodów ZSSR i z tego powodu postanowiono nakręcić dokumentalny film, który trzeba było „ożywić” ścieżką słowno-muzyczną. Zwrócono się do popularnych już autorów - kompozytora Wasilia Sołowiowa-Siedowa (1907-1979) i poety Michaiła Matusowskiego (1915-1990).


                  Michaił Matusowski                                                      Wasilij Sołowiow-Siedoj

Gorącym latem 1955 roku, odpoczywali na daczy w Komarowo, gdzie ich  zastał telefon „z góry”. W założeniach reżysera filmu, piosenka powinna była towarzyszyć epizodowi, gdzie sportowcy odpoczywają, zbierając siły przed ważnymi zawodami. Doskonale wiedząc, że to jednorazowy, dokumentalny film o sporcie, który pokażą - i po chwili odeślą w niebyt, autorzy nie zamierzali angażować się twórczo ponad miarę, ale zamówienie jest zamówieniem, a i pieniądze się przydadzą…
Sołowiow-Siedoj zaproponował, aby wykorzystać napisaną przed dwoma laty prostą melodię, którą zaliczył wówczas do nieudanych. Matusowski od ręki napisał słowa i tak pojawiła się piosenka „Leningradzkie wieczory”. Ze względu na to, że będzie ona słyszalna na tle podmoskiewskich kadrów, dokonano w tekście odpowiedniej korekty: nie zastanawiając się długo, Matusowski zamienił „leningradzkie” na „podmoskiewskie” i nieznacznie też poprawili melodię. Po napisaniu jeszcze dwóch rytmicznych piosenek, twórcy zameldowali o zrealizowaniu zadania.
Wykonanie „Podmoskiewskich wieczorów” zaproponowali najpopularniejszemu w tamtym czasie Markowi Bernesowi, ale temu kategorycznie nie spodobały się słowa, co wyraził bez ogródek: „No i co to za piosenka, którą słyszy się i nie słyszy się? A co to za rzeczka - to płynie, to nie płynie?”. Sołowiow-Siedoj odpowiedział żartem: „Normalna, genialna piosenka”. Jak się okazało z czasem, miał rację. Kiedy Bernes doszedł do słów „Cóż ty, miła, patrzysz krzywo, nisko pochylając głowę”, to roześmiał się i stwierdził: „Koledzy, od takiego spojrzenia dziewczyny też oniemiałbym, niczym wasz bohater”.
Mówiąc wprost, Bernes kategorycznie odmówił i prawdopodobnie, mocno tego żałował w przyszłości.
Znaleziono innego wykonawcę - solistę Teatru Wielkiego, Eugeniusza Kibkało. Kierownictwo Studia Kroniki Filmowej zapoznało się z projektami wszystkich trzech piosenek i pilnym telegramem wezwało Sołowiowa-Siedoja, z Leningradu do Moskwy.
Matusowski wspominał, że na tym ponurym posiedzeniu, kompozytorowi powiedziano: „Szanowny Wasylu Pawłowiczu, zapoznaliśmy się pańską propozycją i, mówiąc szczerze, nie odnajdujemy w niej pańskiego talentu. Pan, autor tak wspaniałych piosenek, tym razem napisał bezpłciową, liryczną piosenkę i nie jesteśmy pewni, czy warto nią w ogóle obciążać film…”
Chudsowiet (Związek Artystyczny) Studia Filmowego „zgnębił” „Podmoskiewskie wieczory”: melodia nie odpowiadała rześkiemu duchowi współzawodnictwa... Film nie pasował do piosenki, ani ona do filmu.
Jak później wspominała wdowa poety, Eugenia Matusowska, kiedy roztrzęsieni autorzy wyszli ze Studia, Sołowiow-Siedoj powiedział: „Michaś, prawdopodobnie oni mają racje. Potraktujmy to jako nasze niepowodzenie”. Piosenkę jednak przyjęto, ale wyłącznie z tego powodu, że innej napisać już nikt nie zdążał. Tylko wykonanie jej soczystym barytonem Kibkało nie bardzo się podobało, nawet samym autorom. W ostatecznym rozrachunku, w filmie o spartakiadzie, piosenka zabrzmiała w wykonaniu aktora MChATu, Władimira Konstantynowicza Troszyna (1926-2008).
Przypadek, który zetknął autorów z Władimirem Troszynym, być może, stał się najważniejszym zwrotem w historii piosenki. Troszyn przypadkowo usłyszał w studiu zapis Kibkało i zainteresował się, co to za piosenka. Wszyscy zaczęli machać rękoma: „Nadaje się tylko do kosza, niewypał.” Ale aktorowi spodobała się i poprosił, by pozwolono mu, na próbę, wykonać ją tak, jak on ją rozumie i czuje.
Autorzy nie zgadzali się: „Nie ma tu czego próbować! Muzyka nudna, a słowa – nie wiadomo o czym…” Dla świętego spokoju, kompozytor usiadł do fortepianu i wysłuchał śpiewu Troszyna. Twarz jego rozpromieniła się: „Ty w niej rzeczywiście coś wyczułeś. A no, dawaj…”
Komisja wysłuchała nagrania Troszyna - i, ku zdziwieniu autorów, przyjęła je, chociaż z zachwytu nikt nie achał.
Film powstał, ale, niestety, piosenka przewinęła się w nim niezauważalnie. Nawet wspaniałe wykonanie Troszyna nie przyczyniło się do jej zauważenia: lekkoatleci zachowywali się tak hałaśliwie, że niektóre fragmenty zwrotek po prostu ginęły w tym wesołym gwarze. Troszyn zasmucił się. Taśma filmowa, praktycznie natychmiast po wykorzystaniu, została wysłana do archiwum.
Wydawało się, że los „Wieczorów” dopełnił się. Na szczęście, w tamtych czasach, jeśli piosenka pojawiła się w filmie, wprowadzano ją w zasób radia i pewnego razu, do Troszyna zadzwonili i zaprosili na nagrania, informując, że wspaniały dyrygent i kierownik orkiestry Wszechzwiązkowego Radia, Wiktor Knuszewicki (1906-1972), chce nagrać w jego wykonaniu „Podmoskiewskie wieczory”. Coś w nich „poruszyło go” i on już przystąpił do pracy. Piosenkę nagrano przy pierwszym podejściu. Knuszewicki zrobił niesamowitą aranżację, wymyślił żeńską chóralną wokalizę, która towarzyszyła przez cały śpiew solisty. Było to genialne, wstrząsające. Nagranie zrobiono do archiwum radiowego.
Ale już następnego ranka, w jednej z audycji radiowych odtworzono nagranie „Podmoskiewskich wieczorów”. Mało kto ze słuchaczy zapamiętał nazwę, ale redakcja została zasypana listami z prośbą o piosenkę, gdzie rzeczka „płynie i nie płynie”: Co za cudowna piosenka! Jakaż ona piękna! I nikomu nie przeszkadzała niepoważna, na pierwszy rzut oka zwrotka o tym, że „miłej” zapewne niewygodnie spoglądać „z ukosa, pochylając nisko głowę”. Co się stało potem, niełatwo teraz opisać. Była wiosna, ludzie wystawiali na okna odbiorniki – dokoła słyszało się „Wieczory”. Piosenka i Władimir Troszyn zyskali popularność. Był to sukces, ale jeszcze nie sława.
Prawdziwą sławę piosenka zdobyła, kiedy latem 1957 roku w Moskwie odbywał się zorganizowany z rozmachem VI Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów, największy w historii, w ramach którego odbywał się także międzynarodowy konkurs piosenki.
Sołowiow-Siedoj wysłał na konkurs swój nowy utwór „Jeśli by chłopcy całej ziemi”. Piosenka była „poprawna”, bo – o pokój na całym świecie. Sołowiow-Siedoj był przekonany o zwycięstwie, zajął pierwsze miejsce i ku swojemu wielkiemu zdumieniu, zdobył Wielki Złoty Medal Festiwalu za… zupełnie nie zasługujące na pochlebstwa „Podmoskiewskie wieczory”. Piosenka stała się nie tylko hymnem festiwalu, ale i najbardziej pożądaną na Zachodzie muzyczną pamiątką z ówczesnego Kraju Rad.
Piosenka zaczęła żyć własnym życiem. „Podmoskiewskie wieczory” przekształciły się z opowieści o pięknie rosyjskiej równiny i miłej dziewczynie, patrzącej z ukosa na ukochanego, w podstawową broń radzieckiej dyplomacji.
W marcu-kwietniu 1958 roku, odbywał się Moskiewski Międzynarodowy Konkurs im. P.I. Czajkowskiego, którego zwycięzcą został utalentowany, młody amerykański pianista Harvey Lavan „Van” Cliburn Jr.. Przed powrotem do ojczyzny, dał pożegnalny koncert w Moskwie. Rodzina Sołowiowa-Siedoja zasiadła przed telewizorem. Bisowaniu nie było końca. Zmęczony pianista usiadł do fortepianu i w oczekującej ciszy zabrzmiały „Podmoskiewskie wieczory” - w niesamowitej, fortepianowej interpretacji. Widownia zgotowała burzliwe owacje. Cliburn, po powrocie do Ameryki, długo jeszcze wykonywał z niezmiennym sukcesem piosenkę, która tak mu się spodobała. Podczas radzieckiej wystawy w Nowym Jorku w 1959 roku, Amerykanie przyjęli piosenkę, już jak „dobrego przyjaciela”.
Na otwarciu Światowej Wystawy w Brukseli, tę piosenkę wykonał zespół pieśni i tańca im. A. Aleksandrowa.
Jeszcze jednym, potężnym impulsem do międzynarodowej popularności piosenki stał się udział w 1964 roku, Anatolija Sołowjanienki we włoskim konkursie „Neapol przeciwko wszystkim” (Napoli contro tutti), gdzie piosenkarz wykonał ją w języku włoskim.
Kiedy w roku 1964, rozpoczynająca nadawanie radiostacja „Majak” potrzebowała rozpoznawalny sygnał wywoławczy, wybór padł, naturalnie, na „Podmoskiewskie wieczory”. Co prawda, nie wszystko poszło tak gładko, bo jeden ze znanych kompozytorów mówił: „I cóż to za sygnał wywoławczy, który kojarzy się ze słowami „nie słyszalne w sadzie nawet szmery”. Szmerów nie słychać, a wy czynicie je znakiem wywoławczym!”. Podobno, kierownik służby informacyjnej radia wypowiedział znamienną frazę: „Latarnia morska (Majak) - radio niespodzianek”, i to zdecydowało o sygnale wywoławczym lubianego przez wszystkich radia.
W ostatnich latach życia, obsypany zasłużonymi nagrodami kompozytor ciężko chorował, ale mimo to określał siebie mianem szczęśliwego człowieka: jego piosenki zna i kocha cały kraj, nawet nie pamiętając, kto jest autorem.
Natomiast Michaił Matusowski mówił otwarcie: „Nie ukrywam, że było mi przyjemnie stykać się z „Podmoskiewskimi wieczorami” zarówno na gorących, nawet nocą, ulicach afrykańskich miast, jak i w tragicznej Hiroszimie albo w gościnnych domach naszych przyjaciół na Filipinach”. Reżyser Eldar Riazanow mówił: „Nawet, jeśliby Matusowski napisał tekst tylko tej jednej piosenki, to jeszcze za życia można by mu było postawić pomnik”.
Istnieje mnóstwo aranżacji piosenki w różnych gatunkach. Najbardziej chyba znana jest pierwsza - Kenny Balla pod nazwą Midnight in Moscow. Znany Jazz Mann, w 1961 roku, będąc w Londynie, przypadkowo usłyszał w radiu piosenkę w wykonaniu węgierskiego zespołu. Nie znając tytułu, natychmiast zapisał jej motyw na odwrocie biletu lotniczego, a następnie przetworzył na wersję jazzową.
Dzisiaj tę piosenkę śpiewają w języku chińskim, hiszpańskim, japońskim, szwedzkim, fińskim, arabskim, hebrajskim i wielu innych. Lista jej „gwiezdnych” wykonawców jest długa, m.in.: francuska pop-diva Mireille Mathieu, włoski piosenkarz i kompozytor Toto Cutugno, brytyjski zespół rokowy Deep Purple... Trudno znaleźć uzasadnienie do tak niesamowitej popularności tego muzycznego arcydzieła w świecie, może z jego pomocą cudzoziemcy próbują zrozumieć „Zagadkową rosyjską duszę”...
„Podmoskiewskie wieczory” śpiewali liczni wykonawcy, jednakże pierwszym i najlepszym pozostaje nadal uwielbiany przez wiele pokoleń Władimir Troszyn. On mówił: „Piosenka opuszcza autorów i wykonawców i żyje własnym życiem, ale jest nadal w nas dlatego, że jest jak gdyby przedłużeniem naszego serca i odnajdując miejsce w innych sercach, jednoczy ludzi, czasami najróżniejszych, rozdzielonych czasem i przestrzenią.”
Na progu nowego stulecia przeprowadzono szerokie badanie wśród Rosjan, prosząc o podanie najlepszej rosyjskiej piosenki XX wieku. Bezwarunkowym liderem okazały się „Podmoskiewskie wieczory”, napisane ponad sześćdziesiąt lat temu! Dla milionów wielbicieli „Wieczory” stały się na tyle bliskie, że uważają je za „astrachańskie” i za „wołgogradzkie”, i za „pskowskie”. Czyż to nie świadczy o ogólnonarodowej miłości?


Śpi wiśniowy sad, zasnął nawet wiatr,
W okwieconych gałęziach drzew,
W dal odpłynął dzień, już rozścielił cień
Ciepły zmierzch, podmoskiewski zmierzch.

Ukołysał nas rzeki cichy szept,
Księżyc srebrzy ją łuską fal,
To rozbrzmiewa pieśń, to przycichnie gdzieś,
z dali leci, ulata w dal.

Czemu patrzysz w bok, czemu kryjesz wzrok,
Czemu smutno tak wzdychasz wciąż?
Próżno milczysz dziś, próżno chciałabyś
W sercu skryć tajemnicę swą.

Oto wiśni kwiat do stóp naszych spadł,
Na pamiątkę go z sobą weź.
Gdy odjedziesz w świat, wspomnij cichy sad
I ten zmierzch, podmoskiewski zmierzch.


 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego