Królowa pszczół (baśń dla dzieci) - Rosyjska dusza

Idź do spisu treści

Menu główne:

Królowa pszczół (baśń dla dzieci)

od siebie

Królowa pszczół*
Tadeusz Rubnikowicz

Tam, gdzie nowy dzień zaczyna
Pośród gór leży kraina,
Gdzie to wszystko kiedyś działo.
Troje braci w niej mieszkało.
Dwoje się wybrało w świat,
Bo myśleli już od lat,
Że przez życie zawsze mogą
Iść najprostszą, łatwą drogą.
Właśnie teraz jej szukali,
A że na tym się nie znali
Na manowce wciąż schodzili
I dobrocią nie grzeszyli.
Domu zaś nie wspominali,
Więc do niego nie wracali.

Był też trzeci, młodszy brat,
Według nich niewiele wart.
Nawet go nie poważali,
Zwykle durniem nazywali.
Ale on swój rozum miał
Iść też swoją drogą chciał.

Gdy w wędrówce się spotkali,
Bracia śmiechem go witali:
- „Ty słabiutki rozum masz,
Przed nas się mądrzejszych pchasz?”
Młodszy nic nie odrzekł na to…

Była wiosna. Przyszło lato.
Braciom idzie znakomicie.
Wokół tętni bujne życie.
Szumią lasy, płyną rzeki,
Tylko cel jest wciąż daleki.

Raz, gdy lasem podążali
I mrowisko napotkali
Starszym braciom wpadł do głowy
Pomysł głupi, bezcelowy.

- „Warto by rozkopać kopiec!
Wtedy będzie można dociec
Jak wygląda w nim panika!
(To są słowa okrutnika,
Najstarszego z trójki braci)
Doświadczenie ubogaci
Nasz intelekt i doznania.”

- „Brzydkie są wasze knowania” -
Rzekł najmłodszy. – „Przecież wiecie,
Mrówki wychowują dzieci,
Opiekują rodzicami.
Chyba domyślacie sami,
Że to dla nich niczym wojna!...
Ale może być spokojna
Ta rodzina! Nie pozwolę
Na bezmyślność i swawolę!”

Bracia nosy pozwieszali,
W dalszą drogę się wybrali.
Po godzinie las minęli
I jeziora brzeg ujrzeli.

Słońce coraz mocnej pali.
Na jeziornej, drobnej fali
Stadko kaczek się kołysze.
Piskląt głos rozprasza ciszę.
Ich rodzice już od rana
Zdobywają im śniadania.
Co raz któreś w głąb nurkuje,
Na dnie glony wyskubuje,
W głodny dziobek porcję wkłada…

- „Patrzcie, liczna ich gromada!
Może byśmy trzy złapali,
Sprawnie z piórek oskubali
I porządnie się najedli!” -
Tak zawyrokował średni.

Młodszy znowu się postawił:
- „Jeśli ktoś by nas pozbawił
Życia w sposób tak okrutny,
Czy nasz ojciec byłby smutny,
Czy wesoły? Jak myślicie?
Przecież tych kaczuszek życie,
Czym się różni od naszego?
Nie zrobicie im nic złego,
Bo ja na to nie pozwolę!”

Dalej, było szczere pole,
Jakiś rów i jabłoń stara.
Wśród konarów dziupla mała,
A w niej pszczoły dom swój miały.
Miód i nektar w nim składały.
Rój niezwykle pracowity,
Więc urobek był obfity.
Z dziupli słodki miód wyciekał
I po szarej korze ściekał.

Bracia ślinę przełykali,
Jednak pszczół się bardzo bali,
W parę chwil się naradzili
I decyzję objawili:
- „W dziupli miodu wielkie złoże!
Tu ognisko pomóc może.
Pod jabłonią rozpalimy,
Pszczoły dymem wykurzymy!”

Młodszy stanął w ich obronie:
- „Z was prawdziwe są wałkonie!
Za ich miód i ciężką pracę
Chcecie dać im taką płacę?
Nigdy tego nie zrobicie!
Choćbym miał tu stracić życie!”
Bracia poszli jak niepyszni…

Przed wieczorem w zamek przyszli,
Który krył się w cieniu góry.
Wielki, ciemny i ponury.
Na podzamczu konie stały,
Bardzo dziwnie wyglądały.
Kiedy do nich się zbliżyli,
Wielce zadziwieni byli.
To nie były żywe konie
Lecz w kamieniu wyrzeźbione.
- „Jaki mistrz je tu postawił?”
Żaden się nie zastanawiał,
Bo na ziemię noc schodziła
I najwyższa pora była
By pomyśleć o noclegu.
Cały dzień praktycznie w biegu.
Przecież byli tam i tu…
Ciało się domaga snu
Choćby tu, gdzie wieje grozą.
- „Tam są drzwi, może otworzą!”
Kilka razy zastukali,
Po czym, długo dość czekali.

Drzwi otworzył starzec siwy.
Chociaż wygląd miał poczciwy,
Zachowaniem swoim raził.
Nie powitał, nie obraził,
Jednym słowem - nie odzywał,
Wszystko gestem przekazywał.
Zaprowadził do salonu
I zaprosił ich do stołu
Jadłem suto zastawionym.
Potem, braciom snu spragnionym
Wskazał jeszcze ich sypialnie.

Bracia jednak spali marnie…
Za oknami wiatr zawodził,
Ktoś pod drzwiami długo chodził,
Jakieś szepty słychać było…
Słowem – całą noc straszyło!

Kiedy świt za oknem zbudził,
Brat najstarszy się obudził,
Bo przy jego łożu, w nogach
Stał staruszek. Z miną srogą,
Gestem iść za sobą kazał
I w salonie mu pokazał
Kartkę, na tym samym stole
Gdzie kolację jedli wczoraj.
Cóż tam napisane było,
Że młodzieńca aż zmroziło?
- „Pobyt trzeba odpracować
I ten zamek odczarować.
Masz zadania trzy wykonać!
Będziesz życiem ryzykować,
Bo zadania proste nie są.
Pierwsze, to w pobliskim lesie
Masz odnaleźć tysiąc pereł.
Do wieczora będziesz zbierał,
Ale jeśli ci zabraknie
Chociaż jednej, wiedz, że snadnie
W żywy kamień się przemienisz.
Losu zamku nie odmienisz!”

Nieraz dzień za szybko mija!
Słońce znikło i chłopczyna
Tylko z setką pereł wraca…
Na dziedzińcu się obraca
W żywy kamień. Szkoda słów…

Nowy ranek… Starzec znów
Dla średniego kartkę daje…
- „Jak myślicie? Co się staje?”
- „Macie rację! Poszło źle!
Znalazł pereł setki dwie.
Więc w kamienny zapadł sen.”

Kiedy nastał trzeci dzień,
Najmłodszego starzec śle
W las zamkowy, ten sam, gdzie
Jego bracia nie spisali,
Pereł w mchu nie odszukali.
Wcześniej tacy mądrzy byli,
Bratem-durniem wręcz gardzili.

Las zamkowy cicho szumi,
Mchowy dywan kroki tłumi,
Można chodzić tu i tam,
A rezultat taki sam.
W trawie leżał pień zmurszały,
Mrówki pod nim dom swój miały.
Gdy braciszek na nim przysiadł,
Nagle król do niego wyszedł.
Niezwyczajny, lecz mrówkowy.
Zdjął koronę złotą z głowy,
Po czym z wielkim namaszczeniem
Zwrócił z takim przemówieniem:
- „Witaj, nasz człowieczy bracie!
Wiem, że bieda spadła na cię.
Zginąć ci nie pozwolimy
Perły migiem zgromadzimy.
Ty nas kiedyś ratowałeś,
Za nas kark swój nadstawiałeś,
Teraz my spłacamy dług…
Przyjmij go od wiernych sług.”

Młodszy brat do zamku wrócił,
Worek pereł na stół rzucił,
A tam kartka znów leżała,
Nową pracę wyznaczała:
- „Gdy księżniczka nad jeziorem
Przechadzała się wieczorem,
Złoty kluczyk od alkowy
Wpadł do wody. Przypadkowy
Casus zmienił zamku losy.
Choć płakała w niebogłosy,
Nikt wydobyć go nie zdołał.
A nie jeden już próbował!”

Wczesny świt brzegami skrada,
A na wodzie już gromada
Modrych kaczek urzęduje.
Młodszy brat zaś kombinuje:
- „W którym miejscu kluczyk leży?”
Choć za falą fala bieży
Nic mądrego nie doradzi.
Nagle, po jeziornej gładzi
Wprost do brzegu kaczor płynie:
- „Witaj bracie! W tej głębinie
Znamy każdy zakamarek.
Będziesz od nas mieć podarek,
Bo klucz co dzień widujemy.
W sposób ten podziękujemy
Za obronę mych podwładnych.
Oby więcej tak przykładnych
Czynów ludzie popełniali
I mych braci szanowali.”

Kaczy król słowa dotrzymał…
Gdy od brzegu już odpłynął,
Młodszy brat brzeg też porzucił
I do zamku z kluczem wrócił.

To nie czas na świętowanie,
Przecież trzecie jest zadanie!
Z kartki jasno wynikało,
Co się jeszcze będzie działo.
Lecz na chwilę, moi mili
W dawne czasy powrócimy.

Rzecz się działa przed wiekami
W zamku mieszkał król z córkami
I ze swoim starszym synem.
Król był władcą sprawiedliwym
I poddani go kochali,
W pracy rąk nie żałowali,
Więc bogaty był ich kraj,
Życie w nim, to istny raj.

Szczęście nie jest darem wiecznym
Bowiem śmierć prawem odwiecznym
Króla życia pozbawiła.
Ceremonia się odbyła
Bardzo smutna, pogrzebowa
I nastała władza nowa.
Syn na jego tron wstępuje,
Rządy w kraju obejmuje.

Kiedyś bardzo miły chłopiec.
Teraz nikt nie może dociec,
Czemu siostrom nie dowierza?
A i on się też nie zwierza
Z myśli: - „Władzy chcą pozbawić
I na drugi świat wyprawić!”
Nadal zgrywa łagodnego,
Troskliwego i miłego.

Sprawa pereł nam wiadoma.
- „Tylko skąd się wzięła ona?”
Otóż siostra dnia pewnego
Szła do lasu zamkowego
Aby słuchać ptaków śpiewu
I przechodząc obok krzewu
Sznurem gałąź zaczepiła.
Wszystkie perły pogubiła.
Powróciła w zamek z płaczem,
A brat? Jakżeby inaczej,
Dobry miły kochający
Bardzo siostrze współczujący,
Kostkę cukru podarował.
Po królewsku - nie żałował.
Przecież, jak na tamte czasy,
Słodycz, to wręcz rarytasy.
Siostra cukier ten przyjęła.
Zjadła. I wkrótce zasnęła.

Śpi podobnie też jej siostra,
Której sprawa bardzo prosta.
Klucz w jeziorze pamiętacie?
A więc pewnie domyślacie
Że w tym brat też palce maczał?
Rację macie! Nie inaczej!
Tylko teraz dla odmiany,
Syrop był wykorzystany.

- „Jaka wina trzeciej była?”
Nic kronika nie mówiła.
Tylko w sen zapadła po tym,
Jak leczyła smutek miodem.

Odtąd minął czas niemały.
Skronie króla posiwiały,
Plecy mocno się zgarbiły,
Dawne strachy zatraciły.
W sercu brata odezwały
Nostalgicznie dawne sprawy:
- „Trzeba zamek odczarować,
Biedne siostry uratować.
Może kiedyś mi wybaczą.
Sióstr uczucia wiele znaczą!
Tylko sam tego nie zrobię.
Piwa nawarzyłem sobie.
Musi być to ktoś nieznany
I z czarami niezwiązany.
Ja, ponosząc karę srogą
Podpowiedzieć nic nie mogę!”

Wróćmy teraz do salonu…
Młodszy kartkę wziął ze stołu,
Czyta z duszą na ramieniu,
Co jest w nowym poleceniu:
- „Jutro będzie trzecia próba!
Jeśli tobie znów się uda,
Pryśnie czar i zamek cały
Znowu będzie zamieszkały.
W razie zaś niepowodzenia,
Czeka ciebie los kamienia.
Bardzo trudne to zadanie,
Bo gdy ranek znów nastanie,
Ty rozpoznać musisz która,
To najmłodsza króla córa.
Będą rządkiem posadzone
I w czadory obleczone.”

Wstał cudowny, letni ranek,
Młodszy brat wyszedł na ganek.
Smutnym wzrokiem wokół toczy,
Łzami nabiegają oczy.
- „Jaki los go dzisiaj czeka?
Czy żywego wciąż człowieka?
Czy jak braci, los kamienia!”
Nagle czuje… Coś się zmienia!
W stronę zamku pszczół rój zmierza.
- „Bracie mój, nasze przymierze
Od kamienia jest mocniejsze!
Zmysły zaś są najsilniejsze
Gdzie roztacza zapach miód.
Ty nas ratowałeś wprzód,
Kiedy nam śmierć zagrażała,
Kolej nasza więc nastała
Aby spłacić tamten dług.
Tam, gdzie wianek z twoich sług
Nad czadorem będzie wić
Wiedz, że pod nim będzie kryć
Ta, co miód przed snem zażyła” -
To, królowa oznajmiła,
Do salonu odleciała
I na próbę tam czekała.

Młodszy brat więc próg przekroczył,
Wianek  z pszczół nad głową zoczył
Tej, od której los zależał.
Pewnym krokiem do niej zmierzał,
Na ramieniu dłoń położył…
W tym momencie zamek ożył!

Goście tłoczą się na gankach,
Śmiech się niesie po krużgankach,
Na dziedzińcu konie rżą,
Na gałęziach liście drżą.
Ptaków śpiew radośnie brzmi.
Zamek w słońcu złotem lśni.
A nad zamkiem pszczeli rój
Wykonuje taniec swój.

Nie minęło czasu wiele
Może dwie lub trzy niedziele
A już młodszy brat się żeni.
Cały naród się weseli.
Na weselu ja też byłem,
Miód z innymi gośćmi piłem.
Tam historię tę słyszałem
I ją wam opowiedziałem.


*  Na podstawie baśni Braci Grimm


 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego